sobota, 12 marca 2011

Gruby nietakt.

Sprawa nie jest najświeższym newsem, ale jakoś nikt o tym nie napisał, więc ktoś musi.
W styczniu tego roku w CSW w Toruniu zakończyła się wystawa "Apogeum. Nowa ekspresja 1987". Reakcje na tę wystawę były raczej mizerne pod względem ilości i jakości. Jednakowoż były to reakcje ciekawe.

Pierwsza na blogu Rastra. Nie była to jednak recenzja wystawy, tylko recenzja jej kuratora, Krzysztofa Stanisławskiego: że zrobił wystawę nie tak jak powinien. Zamiast lalki Zbigniewa Libery ("You can shave the baby") powinien był pokazać film "Jak się tresuje dziewczynki" Libery, bo film powstał w latach 80. a lalka nie. Kurator nie powiadomił też Libery o wykorzystaniu jego pracy i nie zaprosił na wernisaż, co jest grubym nietaktem. Wszystkiemu zaś winien jest zapewne Paweł Łubowski.

Druga reakcja ukazała się na łamach grudniowego arteonu. Pozwalamy sobie przytoczyć cały fragment dotyczący "Apogeum"






















Autor przyznaje, że zbiór prac zgromadzonych na wystawie był imponujący, ale dysonansem jest to, że są też prace, które powstały przed i po ekspresji lat 80. To właściwie wszystko, co autor ma do powiedzenia na jej temat. Dalej jest już o wernisażu. Że gupi bo: Dowgiałło mówił o powstaniu nowego kierunku, ale to jakaś ściema; że punkowy koncert Staniszewskiego nudny; że grupa Gruba Najgorsza nudna, a spektakl Teatru Cinema w ogóle nie na temat. W tym samym artykule zachwyt nad wystawą "Punk's not dead" w Lublinie.

Zasadność tych wszystkich zarzutów nie jest sednem naszego wpisu, ale skoro już przy tym jesteśmy, to warto przypomnieć tekst Krasnali o Rastrze. Sednem naszego wpisu są natomiast dwie sprawy:

1. "Apogeum" to dobra wystawa. A konkretnie, dobra wystawa edukacyjna. Pokazywała transawangardę lat 80. w najciekawszych pracach z tamtego okresu. Jednocześnie nie była to wystawa "szufladkowa", czyli "pokazujemy prace z danego kierunku z lat od do". Ten dysonans, czyli wykorzystanie prac spoza szufladki, stworzył wartość wystawy. Można było prześledzić jak potoczyły się dalsze losy "nowej ekspresji", jakie były jej skutki w naszej kulturze, w sztuce (czego świetnym przykładem jest lalka Libery). Można było odnaleźć jej niespodziewane tropy. Np w obrazie Tarasewicza "Bez tytułu" z 2006 r. Zestawienie go z "California mon amour" Dowgiałły dało ciekawy efekt. Wg nas tak właśnie powinny wyglądać wystawy ilustrujące historię sztuki. Powinny pokazywać źródła postaw i nurtów oraz ich echa, pokazywać konteksty istotne dla nas dzisiaj.

Nie wiemy, czy kurator wziął lalkę Libery bo nie chciał płacić Rastrowi. Nawet jeśli tak było, to nas to nie interesuje, bo zrobił dobrą wystawę. Jako widzowie i mieszkańcy Torunia mamy też głęboko w dupie, czy Libera dostał zaproszenie, czy nie. To problem kuratora, nie nasz, nawet jeśli był to nietakt. Faktem jest, że nikt z piszących o "Apogeum" nie napisał niczego o samej wystawie.

2. Apogeum to nie tylko dobra wystawa. Była to pierwsza w toruńskim CSW wystawa dla normalnych ludzi. Przez "normalnych ludzi" rozumiemy kogoś, kto ma ważniejsze rzeczy do roboty, niż czytanie Artforum i Obiegu, żeby wiedzieć co teraz trzeba lubić, żeby być fajnym. Jest to jednocześnie ktoś, kto chciałby skorzystać z tego, że w jego mieście jest największa instytucja wystawiennicza sztuki współczesnej w Polsce i chciałby zobaczyć tam coś interesującego, co miałby szansę zrozumieć i co pozwoliłoby mu dowiedzieć się czegoś o sztuce współczesnej.

Co się dzieje, gdy po dwóch latach taka wystawa wreszcie się w Toruniu pojawia? Zostaje totalnie wdeptana w ziemię bez słowa o tym, co jest treścią samej wystawy. Bo wernisaż był za słony. Co ciekawe, raczej nudna "Melancholia sprzeciwu" autorstwa wunderteamu doczekała się w Arteonie recenzji, która powtarzała to, co napisano w broszurze towarzyszącej wystawie, ale słowami autorki artykułu (czyli recenzji pozytywnej w tonacji "och, ach")

Dlaczego tak się dzieje, że ważna i ciekawa wystawa jest przemilczana albo zjechana bez powodu? Niestety nie wiemy, ale podejrzewamy, że to jakaś forma kontynuacji bojkotu Łubowskiego. A może w "środowisku" wystawa dla normalnych ludzi uchodzi za niegodną zainteresowania, bo jest za "łatwa"? Tego też nie wiemy, bo nie jesteśmy ze "środowiska". Uważamy jednak, że jest to dużo grubszy nietakt, niż brak zaproszenia dla Libery.

4 komentarze:

  1. Gratuluję blogowego startu.
    Słusznie podejrzewacie, że jest to forma kontynuacji bojkotu Łubowskiego, ale w stopniu jeszcze większym jest to bojkot -zdecydowanie nieprawomyślnego- Krzysztofa Stanisławskiego, dawnego redaktora "Sztuki", utożsamianego ze znienawidzoną przez Raster "masą krytyczną" lat 80. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy!
    Z góry było wiadomo, że bojkot się nie przyjmie, bo oznaczałoby odcięcie sobie źródła dochodów. Został "czarny pijar". Co do Stanisławskiego, to zauważyliśmy, że Raster ma z nim problem (cyt."starsi czytelnicy mogą niestety pamiętać tę postać"), ale nie wiedzieliśmy o co chodzi, więc nie drążyliśmy. Ale co się odwlecze, to nie uciecze :) Pozdrawiamy takoż.

    OdpowiedzUsuń
  3. kolejny faszystowski blog :propagowanie nienawiści , bezpodstawnych podejrzeń i spisków...
    TFU!
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, jako ludzie z natury skromni, czujemy się zakłopotani tyloma komplementami naraz (chociaż zapomniał Pan o "dzieleniu społeczeństwa") A, jak mówi poeta, Niemców uwielbiamy od dziecka.

    :)

    OdpowiedzUsuń