piątek, 1 lipca 2011

Gazrurką w Narodowym



Niniejszy wpis jest załącznikiem do komentarzy (również naszych) pod jednym z wpisów na strasznejsztuce2. Chodziło o polską sztukę prawicową, której nie ma. Według niektórych z szanownych dyskutantów to nieistnienie jest wynikiem braku polotu i intelektualnego zaplecza nieuchronnie łączącego się z prawicowymi poglądami. Według nas jest ono wynikiem pewnego systemu nagradzania i karania artystów według kryteriów ideologicznych i lansowania takich wzorów do naśladowania, które albo są „neutralne” (cokolwiek to znaczy) albo wprost przekazują określoną ideologię, bynajmniej nie prawicową.

Mówiąc o systemie nagradzania nie mamy na myśli wyłącznie oficjalnych mechanizmów kontroli, ale równie ważną kontrolę społeczną – codziennych, nieformalnych relacji, z których artysta bez najmniejszej wątpliwości dowiaduje się co jest „jazzy” (czy co się tam teraz mówi) a co jest obciachem i wioską Kałmuków.

Tyle tytułem przypomnienia. Przyczynkiem do załącznika (by tak rzec) stała się dla nas wystawa Sztuki z Estonii w Muzeum Narodowym. Naszą uwagę przykuł oczywiście tylko jeden z pokazanych projektów, a mianowicie Gaasitoru / Gaspipe zaprezentowany oryginalnie na Biennale Architektury w Wenecji w 2008 r. Była to rura gazowa postawiona w alejkach Giardinii tak, że łączyła pawilony rosyjski i niemiecki. Przekrojem odpowiadała rurze tworzącej gazociąg Nordstream na dnie Bałtyku.

Uważamy oczywiście, że był to świetny projekt. Stosownie do charakteru imprezy, pokazywał architekturę w działaniu. Nie jest to co prawda ta architektura, nad którą lubimy (czasem również my) cmokać lub krytykować, że pretensjonalna i w ogóle. To ta niefajna architektura, która jest nudna i nawet jej nie widać, więc nie da się jej ocenić estetycznie (chyba że ozdobi się ją takimi kororowymi lampkami, jak stare huty w Zagłębiu Ruhry). Ale to też jest architektura, i to w dodatku taka, która czemuś służy i realnie coś zmienia. Tym cenniejszy jest to projekt – pokazuje coś, o czym nie chce nam się myśleć, bo jest nudne i w ogóle kogo to obchodzi. Przenosi na płaszczyznę estetyczną to, co pozornie do niej nie należy.

Estończycy pokazują też jak ta architektura funkcjonuje, oddziałuje na otoczenie. Rura jest tu sporym obiektem, którego nie da się nie zauważyć, swoistym słoniem w składzie porcelany. Przede wszystkim jest jednak poważną fizyczną przeszkodą zamykającą przestrzeń dotąd otwartą i dzielącą ludzi znajdujących się po obu jej stronach, odcinającą im dostęp do siebie nawzajem „W zamian” tworzy kanał komunikacji przeznaczony wyłącznie dla tych na początku i na końcu rury. Kanał wykluczający tych, którzy nie mieli szczęścia znaleźć się na jego końcach.

Równocześnie jest to twór absurdalny, nie służący niczemu oprócz stworzeniu jakiegoś wrażenia, poczucia. Rurą nic nie jest przesyłane, nikt z niej nie korzysta w żaden „praktyczny” sposób. Ona po prostu jest – leży i tarasuje. Absurdalność ta kontrastuje ze sporymi, zapewne, kosztami zakupu, transportu i montażu obiektu a także poważnym wysiłkiem organizacyjnym artystów.

Wszystkie te cechy dokładnie opisują prawdziwą bałtycką rurę. Ona też jest inwestycją absurdalną pod względem ekonomicznym i praktycznym. Gdyby jej celem był wyłącznie efektywny przesył gazu Niemcy i Rosja zbudowaliby instalację naziemną. Ma ona „produkować” coś zupełnie innego, a mianowicie nowy geopolityczny podział Europy na strefy Zachodu i Rosji. Jeśli ktoś znalazł się nie po „tej” stronie, to ma pecha i nie poradzisz. Dlatego bałtycka rura – tak jak wenecka – dzieli ludzi na dwie odizolowane grupy, staje się barierą między nimi. Różnicą jest oczywiście liczebność tych grup. Prawdziwa rura działa w skali dziesiątków milionów ludzi.

Warto podkreślić odwagę (jak na standardy artworldu) Estończyków. Poprowadzenie rury od pawilonu niemieckiego do rosyjskiego było prostym i jasnym komunikatem jak należy postrzegać tę instalację.

Przyznamy, że wcześniej nie słyszeliśmy o Gaasitoru. Zapewne z powodu nagrody dla Trybusia i Laksy, która zdominowała wszystkie medialne doniesienia. Pobieżne sprawdzenie w Googlu pokazuje dwa zdania poświęcone Estończykom w polskim Newsweeku z grudnia 2008.

Zastanawia nas jednak dlaczego powstanie podobnych prac okazuje się niemożliwe w 40 milionowym kraju z wieloma ważnymi instytucjami sztuki. Dlaczego nie ma prac nie tylko tak prostych i celnych jak estońska rura, ale nie ma nawet prób myślenia takimi kategoriami? Sądzimy, że każdy, kto wpadłby na podobny pomysł, doskonale zdawałby sobie sprawę, że zostałby odebrany jako „pisowiec”, a więc „prawicowiec” (co jest pewnym nadużyciem semantycznym), a więc obciach. Wiedziałby też, że z takim projektem nie miałby czego szukać w CSW ZUj albo w Zachęcie, o wysłaniu na Biennale nie wspominając. Równie prawdopodobne jest jednak to, że nikt, kto mógłby chcieć się pokazać w Zachęcie / ZUj-u nie wpadnie na taki pomysł, ponieważ tak "się" nie myśli. Na pewno wiele osób nie postrzega tej ideologicznej homogenizacji jako nacisku społecznego. Uważają, że to są ich szczerze wyznawane poglądy, coś oczywistego dla każdego człowieka "na poziomie".

Michał Witkowski mówił gdzieś, że wielu (a przynajmniej on sam) szanuje Sasnala za to, że nie boi się „iść w powagę”. Wydaje nam się jednak, że ta powaga jest dzisiaj dość specyficznie pojmowana. Dlatego w naszym CSW Znaki Czasu w Toruniu możemy podziwiać właśnie wystawę Marzeny Nowak opowiadającą o takich poważnych tematach jak transgresja i „hermetyczne społeczeństwo”, a w równie toruńskiej Wozowni wystawę prac Julii Curyło o opresyjnym i pustym katolicyzmie.




5 komentarzy:

  1. ...i nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać...". Rura na dnie Bałtyku jest dla nas mało praktyczna z przyczyn, o których wie każdy, urodzony przed +-1970.

    OdpowiedzUsuń
  2. jedni dostają zlecenia na spawanie takich rur ,a inni nie...
    -Wasz Zakład został pominięty... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo my zajmujemy się spawaniem symbolicznym. Najnowsza technologia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tak milczycie Ślusarze? Zawiesiliście działalność zakładu, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zawiesiliśmy. Najnowszy wpis wkrótce. Prosimy Szanownych Czytelników o odrobinę cierpliwości i złapanie się za bieliznę spodnią, bo może spaść :)

    OdpowiedzUsuń